wtorek, 31 maja 2011

O Napieralskiego zdjęciach, komórką robionych...

Dzisiaj krótko, bo długo nie warto. Ale konkretnie, bo nie mogłem się powstrzymać. Włączam wieczorem TVN24. Przypadkowo, latając po kanałach zatrzymałem się tam na 3 minuty. Jest afera! Napieralski robił zdjęcia Obamie telefonem! O nie, o nie! Polacy znowu wyszli na wieśniaków!

A ja tak sobie siędzę, śmieję się i myślę sobie. Nie to jest wieśniactwem, że Napieralski cykał fotki komórką. Wieśniactwem jest to, że my teraz o tym dyskutujemy w telewizji i robimy z tego temat. 

Przecież oni tam w Stanach napierdalają telefonami ile wlezie i jeszcze po sekundzie wrzucają na Twittera...

ATANAZY WOJDAK

PS. Warto w tym momencie przypomnieć artykuł z Weszło sprzed paru tygodni: http://www.weszlo.com/news/6831

wtorek, 24 maja 2011

Gary Neville is a Red

Gary Neville
400 meczów ligowych, a w sumie licząc wszystkie rozgrywki - 602. I w końcu nadszedł kres. 4 miesiące temu Gary Neville podjął decyzję o zakończeniu sportowej kariery. Dla Manchesteru United grał nieprzerwanie od 1992 roku. Dziś przyszedł czas by się pożegnać.

Mimo napiętego terminarza Czerwonych Diabłów (w minioną niedzielę mecz ligowy z Blackpool, a w nadchodzącą sobotę finał Ligi Mistrzów na Wembley z Barceloną), kibice w liczbie 42,000, zjawili się na Old Trafford by podziękować jednemu z najlepszych prawych obrońców w historii angielskiej piłki, za niespotykaną w dzisiejszych czasach lojalność.


Przeciwnikiem na to towarzyskie spotkanie był Juventus. Nie ten sam co przed laty (7. miejsce w zakończonym sezonie i brak awansu do europejskich pucharów), ale na Old Trafford wciąż szanowany.


Specjalnie dla Neville'a, koszulki Manchesteru United przywdziali po latach: jego brat Phil, Nicky Butt i David Beckham, który specjalnie dla tej okazji opuści jutrzejszy mecz ligowy LA Galaxy z Houston Dynamo.

- Oddasz Gary'emu parę piłek, gdy będzie cię obiegał na prawym skrzydle? - przed meczem pytał Beckhama reporter Sky Sports. - Nie, nigdy tego nie robiłem i dziś też tego nie zrobię - żartował były kapitan Czerwonych Diabłów. - No, dzisiaj może raz. - dodał na koniec ze śmiechem.

David Beckham ponownie w koszulce United
Jednak na boisku wyglądało to zupełnie inaczej. Neville przez całe spotkanie grał... przed Beckhamem! Pod koniec spotkania Beckham chciał nawet Neville'owi oddać rzut wolny, ale sprawca całego zamieszania nawet nie śmiał podchodzić do piłki.

W trakcie spotkania Beckham w swoim stylu popisał się kilkoma celnymi przerzutami i dośrodkowaniami. - Jest w formie. Wciąż mógłby grać w Anglii. - twierdził z przekonaniem komentator Sky Sports Martin Tyler, Polakom znany zapewne z komentowania meczów w... grach z serii FIFA.

Czuć było, że to mecz towarzyski. Roześmiane twarze na boisku i na ławkach rezerwowych. Podczas meczów o stawkę, zwykle nie ma na to miejsca. Juventus wygrał spotkanie 2:1, ale nie miało to dziś żadnego znaczenia. Po meczu Neville podziękował kibicom na Old Trafford, a ci śpiewali i jeszcze długo będą śpiewać "Gary Neville is a Red, is a Red, is a Red..."


Neville po zakończeniu nie usunie się w cień. Widzowie Sky Sports będą mogli go oglądać w roli telewizyjnego eksperta już od nowego sezonu. - Gary miał specyficzne poczucie humoru. - mówił David Beckham - Dopiero teraz więcej ludzi będzie mogło się o tym przekonać. - zakończył.

Na koniec jeszcze kilka zdjęć:

Alex Ferguson i jego pupile w 1995...
... i dziś. Przed meczem w szatni
Wyjściowa jedenastka z dzisiejszego spotkania


ATANAZY WOJDAK

wtorek, 17 maja 2011

"Jeszcze Polonia nie zginęła"?


„Polonia - I liga!” - w Bytomiu wciąż można natknąć się na vlepki sprzed czterech lat. Dziś - głównie dzięki zmianie nazewnictwa rozgrywek, która nastąpiła w międzyczasie - niegdyś dumnie brzmiące hasło, nabiera zupełnie innego znaczenia.
                                
fot. Maciej Suchan / Polskapresse
Od trzech lat Polonia Bytom nie była tak blisko spadku na trzy kolejki przed końcem. W podobnej sytuacji była w swoim pierwszy sezonie w ekstraklasie - 2007/2008, kiedy to po 27 kolejkach miała dwa punkty przewagi nad 15. Widzewem. W kolejnych dwóch sezonach, zgodnie plasowała się na  7. miejscu.
                               
Oczywiście, w klubie zawsze było krucho. Ciężko przyznać, żeby Polonia była obiektywnie 7. drużyną w Polsce. Mimo to, końcowy wynik rok w rok przerastał oczekiwania. Same awanse - najpierw z trzeciej ligi do drugiej, a potem do ekstraklasy - należało rozpatrywać w kategorii niezwykle rzadkich prezentów od losu.
                                  
Jeszcze w sezonie 2003/2004 piłkarze Polonii grali sobie spokojnie w III lidze. Nie mając większych aspiracji, klub z Bytomia zajął ostatecznie miejsce w środku tabeli. Na przyszły sezon za cel przyświecało powtórzenie tego osiągnięcia. Kilka dobrych występów, równa forma poskutkowały jednak zajęciem 2. miejsca. W barażach bytomianie odbyli dzielne boje ze Szczakowianką Jaworzno (1:0 u siebie, 1:2 na wyjeździe) i wywalczyli awans do II ligi.

Wszyscy spodziewali się, że to jednoroczny wyskok. Mimo to, na stadion przy ul. Olimpijskiej 2 zaczęło chodzić coraz więcej ludzi. Doping publiczności pomógł Polonii wywalczyć w sezonie 2005/2006 15. miejsce i udział w barażach o utrzymanie. Polonia pokonała w nich Unię Janikowo (0:0 na wyjeździe, 1:0 u siebie) i mogła grać w II lidze na kolejny sezon - tym razem miał to już być ostatni.

I był. Tyle, że drużyna nie spadła - jak się wszyscy spodziewali - do ligi trzeciej, a awansowała! 3. miejsce na koniec, trochę zamieszania z degradacjami w ekstraklasie i mieliśmy w Bytomiu bezpośredni awans!

„W pewnym mieście przemysłowym, gdzie hutnicy topią stal…”

W mieście, w którym na każdym kroku widać zrujnowane kamienice i nieprzyjazne twarze, jest tak wiele do zrobienia, że nie wiadomo od czego zacząć. Mieszkańcy opowiadają sobie historię o… nałożonej na miasto przez kościół katolicki klątwie (to nie legenda - taka klątwa w rzeczywistości została nałożona na miasto w XVI wieku). Nagle - „bum!” - Bytom ma klub w piłkarskiej ekstraklasie! Polonia była pierwszym tematem we wszystkich bytomskich szkołach i zakładach pracy, w hipermarketach i kościołach.

Miasto mogło na tym zyskać - po prostu zarobić. Pieniądze włożone, kiedyś mogły się zwrócić. Ze sportowymi inwestycjami zawsze wiąże się ryzyko niepowodzenia i ciężko było je podjąć, gdy w miejskiej kasie świecą marne grosze. Prezydent miasta Piotr Koj narobił sobie wrogów wśród kibiców, konsekwentnie odmawiając przyznania dodatkowych środków na klub. Poważnych sponsorów też nie było widać. Ostatecznie, wszystko w klubie organizowano „na styk”.
                                   
Kto mógł ten pomagał. Montaż krzesełek, malowanie bramy - takimi zadaniami, zajmowali się… kibice! Przy Olimpijskiej wieczorami mecze oświetlają reflektory na najtańszych masztach, kibiców przed opadami ochrania  żagiel, a dziennikarze i VIP-y usadowieni są na czymś, co przypomina bardziej przystanek autobusowy, niż trybunę. Nie zapominając już o grożącym zawaleniem budynku klubowym rodem z PRL-u. Do tego jeszcze beznadziejne toalety i wygazowana cola w cenie 5 złotych…
                                                                                                            
Na stadionie im. Edwarda Szymkowiaka… nie ma trybuny głównej! Zamiast niej, mamy porośnięty trawą pagórek, a jej rolę pełni ustawiony z boku sektor „Olimp”, z którego - wbrew założeniom - widok na boisko jest najgorszy z całego stadionu. Komentatorzy telewizyjni mecze relacjonują z tymczasowego - choć stojącego już całe cztery lata - kontenera.

W podobnym kontenerze przebierają się zawodnicy, a także… odbywają się konferencje prasowe. Dziennikarze czekający po meczu na trenerów, słyszą każde głośniej wypowiedziane w szatni gości słowo. Czasem jest naprawdę komicznie, gdy trener na konferencję przychodzi z hollywoodzkim uśmiechem, a parę minut wcześniej wszyscy słyszeli jak wyzywał swoich podopiecznych od
najgorszych, nie unikając przy tym nieparlamentarnego słownictwa.

„Polonio, przecież ty dobrze grasz…”
                                                                                           
Mimo to, na samym już boisku nie było najgorzej. W Polonii udało się wypromować kilka nazwisk. Grzegorz Podstawek stał się szanowanym napastnikiem, tylko za sprawą gry na szpicy drużyny z Olimpijskiej. Jacek Trzeciak jest wzorem profesjonalizmu, już nie tylko dla bytomian - rozpoznaje go cała piłkarska Polska. Rafał Grzyb czy Marcin Komorowski to przykłady zawodników, którzy dobrą grą w Bytomiu, znaleźli miejsce dla siebie w czołowych klubach.

I tak rok w rok udawało się utrzymywać, a wręcz zaskakiwać wyższym miejscem, niż w dolnej połówce tabeli. Co rundę wzmacniano drużynę. Choć trochę „z łapanki”, to ci piłkarze sprawiali radość kibicom, nieraz zdobywając punkty w meczach z wielkimi - Wisłą, Lechem czy Legią. Nikt z Polonii się nie śmiał - a przynajmniej nie na tyle, na ile by mógł  - bo wiedział, że w każdej chwili może z nią przegrać.

Wygląda na to, że ta formuła jednak się wyczerpała. Trudno się dziwić - prowadzenie Polonii w taki sposób to droga donikąd. Kiedyś musiało przestać się wszystko udawać. Jednak czemu akurat w sezonie 2010/2011?
                                                   
Przecież Polonia wcale nie ma tak słabego składu. Radzewicz i Barcik to - bez żadnej przesady - czołowi skrzydłowi ligi. W środku pomocy kluczowym podaniem, przesądzić o wyniku potrafi David Kobylik, który grę dla Polonii przedłożył nad występami w Lidze Mistrzów z Żyliną. Jest obiecujący Łukasz Tymiński, duże postępy zrobił Mateusz Żytko. Obroną dowodzi doświadczony ligowiec Błażej Telichowski. Krzysztof Król i bramkarz  Marcin Juszczyk jeszcze niedawno byli zapowiadani jako niemałe talenty - ostatecznie nie wybili się ponad przeciętność, ale też nie można powiedzieć, ze są słabi.

Brakuje tylko… napastnika. Kibice zgrzytają zębami, gdy widzą „popisy” Blazeja Vascaka. Robert Wojsyk nie jest jeszcze gotowy by udźwignąć ciężar występów w pierwszej drużynie. Grzegorz Podstawek się zaciął. Przemysław Trytko zanim rozkręcił się na dobre, odniósł poważną kontuzję. Zimą pozbyto się Mariusza Ujka. Poszło o pieniądze - jak wiadomo - temat w Bytomiu drażliwy. Na ratunek ściągnięto Emila Drozdowicza z upadającego GKP. Natychmiastowy transfer napastnika w maju - brzmi groteskowo.

„Czy wygrywasz, czy przegrywasz - zostaniesz jedyną”

Ciężko jednak przesądzać o losie drużyny przed końcem sezonu. Oceny będzie można się podjąć 29 maja, po zakończeniu rozgrywek. Do końca pozostały 3 kolejki. Polonia zmierzy się na wyjeździe z (również walczącą o utrzymanie) Arką, u siebie z Lechem i na wyjeździe z Legią. Terminarz niełatwy. Poloniści będą musieli wznieść się na wyżyny swoich możliwości i zagrać tak, jak - co daje nadzieję - już nie raz udowodnili, że potrafią.
                                               
Bytomianom spodobała się ekstraklasowa piłka. Kto mógł od czasu do czasu wymalować uśmiech na twarzach mieszkańców ponurego miasta, jak nie Polonia wygrywająca np. z Legią? Kibice przyzwyczaili się do wielkich meczów przy Olimpijskiej. Mimo to, duża część z nich, nawet w razie spadku, z klubem pozostanie. Pytanie tylko, ile zostanie z samego klubu?

sobota, 14 maja 2011

Ciekawostka

Tak wygląda mecz z perspektywy loży prasowej, w wersji roboczej:


A tak, już po sformatowaniu:


Dziś nie zajmowałem się relacją na żywo, więc mogłem się skupić na pomeczowej. Jestem zadowolony, bo wyszła bardzo rzetelnie. Dla oszczędzenia czasu, całą pierwszą połowę zdążyłem przelać do Worda w przerwie! Tak się świetnie pracuje. Dla zainteresowanych meczem Polonia Bytom - Górnik Zabrze, więcej informacji o spotkaniu, wywiady na Ekstraklasa.net.

ATANAZY WOJDAK



PS. "To uczucie gdy... stoisz pod koniec meczu w tunelu, z zabrzańskimi dziennikarzami i ukaranym czerwoną kartką Michałem Pazdanem, i patrzysz jak cieszą się z gola Roberta Jeża, zdobytego w ostatniej sekundzie." Niby z reguły nic do nikogo nie mam, ale ta radość była taka... nie miła. Taka, że nie "jeee, wygraliśmy!", tylko taka ostentacyjna, jakby wręcz "jest! JEST! wygraliśmy! wygraliśmy my, a nie oni!". Nie wiem, może po prostu tylko ja to tak odebrałem, w tamtym momencie...

środa, 11 maja 2011

Marnujcie go dalej...

Męczący się na lewej stronie obrony Maciej Sadlok.
W dzisiejszym "Przeglądzie Sportowym" (chciałem zeskanować, ale niestety mama zepsuła skaner, chcąc zeskanować sobie twarz...)

"W zespole Polonii na lewej obronie znów zagrał Maciej Sadlok, który parę (razy - redaktorom "PS" uciekło słówko) przyznawał, że na tej pozycji nie czuje się najlepiej. Jak się okazało trener Jacek Zieliński wystawił go tam w porozumieniu z Franciskiem Smudą. - W sobotę, po meczu z Cracovią, spotkaliśmy się w trójkę: Franciszek Smuda, Sadlok i ja. Ustaliliśmy, że maciej dużo większe szanse na grę w kadrze ma na boku obrony - tłumaczy Zieliński."

Brawo! Gratuluję, że się dogadaliście. Marnujcie go dalej - do spółki, w zgodzie. Sadlok dysponuje niemałym, jak na polskie warunki, talentem do gry w środku obrony. Tymczasem, nie wiadomo czemu, Smuda (a teraz także Zieliński) trwoni jego umiejętności, wystawiając go - niby z konieczności - na lewej obronie. 

A tobie Maćku, też gratuluję. Skoro jest napisane, że w tym spotkaniu uczestniczyłeś, to znaczy, że musiałeś na to przystać. To tak, jakbym ja dostał pracę w redakcji i naczelny kazał mi pisać np. o żeglarstwie, bo teksty miałyby większą szansę na publikację, a ja zgodziłbym się na to ze świadomością, że nie spełniam minimum oczekiwań wymagającego czytelnika...

wtorek, 10 maja 2011

Mała rzecz, a wkurwia...

Spóźniłem się dziś trochę na mecz Polonia Bytom - Cracovia. Przyszło mi zatem, zająć miejsce w pierwszym rzędzie loży prasowej, mimo że zawsze liczyłem na to, że mnie to nie spotka. Zobaczcie sami:




Widok na środek boiska i jedno pole karne - ok. Zobaczmy co z widokiem na drugą stronę boiska:


Kurwa! Trzeba być na prawdę Polakiem, żeby wymyślić coś takiego! Że tak spytam - po chuj to tam jest?

Denerwowałem się trochę na zatłoczone ulice i parkingi (za późno się zebrałem od babci, u której byłem tuż przed meczem ;)), na brak internetu, ale ostatecznie wyszło fajnie, bo działałem a nie opierdalałem się. ;) Zainteresowanych meczem Polonia Bytom - Cracovia, albo po prostu efektami mojej pracy, zapraszam do czytania:

poniedziałek, 9 maja 2011

"A gdzie byliście wtedy?"



0:48 - i tym oto jednym, prostym zdaniem, Jakub Rzeźniczak podsumował całą tą paranoję. Dziennikarze mogą sobie pisać tysiące akapitów, a tak na prawdę wystarczyło jedno pytanie, zadane przez jedną osobę, w jakże odpowiednim momencie. Dziękuję, dobranoc.

niedziela, 8 maja 2011

"Jak w FIFIE!"

Zawsze się denerwuje, jak ktoś komentuje bramkę zdobytą w meczu sformułowaniem - "jak w FIFIE!". Przecież to normalne, że na boiskach padają bramki, takie jak w tej grze, bo owa gra próbuje tą rzeczywistość naśladować, co nie? Powinno być odwrotnie - "w FIFIE też można zdobyć taką bramkę" - jak już.

Zawodnicy Wisły gratulują Michaiłowi Siwakowowi
bramki z połowy boiska. (fot. wislakrakow.com)
Dziś jednak zdenerwowałem się sam na siebie, oglądając mecz Lechia - Wisła. Otóż przyszło mi wypowiedzieć sobie w myślach właśnie to feralne "jak w FIFIE" - i to właściwie przy wszystkich trzech golach! Zobaczcie sami:

Genkow na 0:1 - często właśnie w grach od EA Sports zdarza się takie zamieszanie, paniczne klikanie [D], aż w końcu czekający obok napastnik takim właśnie wślizgiem wbije bramkę. ;)

Kirm na 0:2 - zbiegnięcie do środka ze skrzydła, wycofanie do czekającego w środku napastnika - też chleb powszedni w FIFIE.

Siwakow na 0:3 (z połowy boiska!!!) - a tu oczywiście klasyczna FIFA 2002 World Cup. Aż mi się przypomniały te płonące piłki. ;)

A tak już poważnie, bez tych wirtualnych porównań - to były po prostu piękne akcje i piękne gole. Wisło, oby tak dalej!

sobota, 7 maja 2011

Jak to się robi w Niemczech

Ostatnio strasznie mi przykro patrzeć na to, co się dzieje w sprawie rzekomej"walki" z chuliganami. Rząd zamyka stadiony, dobrze wiedząc, że to nic nie da. Tymczasem, społeczeństwo w liczbie 54 proc. popiera te działania! Trochę nie rozumiem czemu, w tym samym badaniu 64 proc. twierdzi jednocześnie, że nie są to skuteczne działania w walce ze stadionowym bandytyzmem. No to w takim razie po co je popierać?


Policja ustawiona w efektownym rządku
Zdania, które szczególnie zwróciły moją uwagę. - "Służby bezpieczeństwa od razu zaczęły zatrzymywać osoby, które bezprawnie opuściły trybuny." - i właśnie o to chodzi! Policjant po prostu ma, kurwa, działać! Łapać, a nie stać w miejscu jak słup soli! W dupie mam czy pozwala na to prawo, czy nie. Jak chuligani widzą, że jeden, drugi, trzeci ląduje w radiowozie, to kolejni śmiałkowie może by się trochę zastanowili. 

Niedopuszczalne dla mnie jest, że w praktyce, władze na stadionie mają kibice. Dla mnie niewiarygodne jest nawet to, że oficjalnie, za przyzwoleniem wszystkich, łącznie z władzami samego klubu, na każdym stadionie jest jedna osoba, która krzyczy, nagłośniona przez megafon przekleństwa. Śmieszy was, że mi to nie pasuje? Proszę bardzo - ja chcę, by nawet ten problem został kiedyś rozwiązany... Dzięki temu, że w Niemczech się w tej sprawie działa, Bundesliga ma najlepszą średnią frekwencję na stadionach w całej Europie. W Polsce nadal duży procent (pewnie te 54, albo i więcej) jest przekonany, że nie może pójść na mecz, bo to tylko dla wariatów.

Marzę o tym, że kiedyś się to zmieni, ale wiem, że jeśli - to nie nastąpi to zbyt prędko. -"Policja była przygotowana na ewentualne zamieszki, bo doszło do nich już w zeszłym tygodniu po porażce z FSV Mainz 0:3." - przed finałem PP też słyszałem, że policja jest przygotowana, a wyszło jak zawsze. Nikt nic w tym kraju nie robi. Policjant na meczu jest, ale równie dobrze mogłaby być makieta policjanta. Premier jest, ale w jego przypadku to nawet nic nie robiąca makieta byłaby lepsza. Przynajmniej nie mielibyśmy żadnej decyzji, zamiast takiej, która problemu na pewno nie rozwiąże.