sobota, 2 grudnia 2017

Nowy film Woody'ego Allena (2017). Recenzja

Po co zajmujesz się problemami innych ludzi?” – zwykł mawiać mój ojciec do swojej matki, a mojej babci, namiętnie oglądającej telewizję. Nowe dzieło Woody’ego Allena to być może sztuka wyższych lotów, niż „Klan” albo jakieś wenezuelskie ścierwo, niemniej jednak w gruncie rzeczy sens pozostaje ten sam.

Kate Winslet na plakacie, którą bardzo lubię
x
Mam na myśli „Na karuzeli życia”.  Tytuł, który musiałem wygooglować, gdyż jakoś nie potrafi zapaść mi w pamięć, mimo, że zetknąłem się z nim rezerwując bilet, kupując go, oraz podczas początkowych napisów. Spełnia on jednak swoją metaforę, gdyż poznajemy w nim piątkę bohaterów, których poczynania coraz bardziej pogłębiają dramat, bez nadziei na rozwiązanie.

I nie łudźcie się, że je znajdziecie. Powiem Wam to teraz – NIE MA HAPPY ENDU. Film jest ciężki, a wyjść z sensu można nieźle przygnębionym. Nie wspominając o pożegnaniu się ze swoją dziewczyną na rogu ulicy – nawet jeśli akurat nie ściga jej mafia (chyba, że o czymś nie wiem).

Tak zwany „przyrodniczy film o ludziach” – przynajmniej ja je tak nazywam – gdyż żadna z przedstawionych postaci tak naprawdę nie ma złych intencji, postępuje wyłącznie według swoich emocji i pragnień. A jednak z każdą chwilą sytuacja staje się coraz bardziej beznadziejna.

Mamy tu więc prostego chłopa, ojca szukającego jedynie w kimś oparcia, zmęczoną małżeństwem żonę w średnim wieku (świetna Kate Winslet!), syna-piromana, zagubioną córkę, która uciekła od męża gangstera i Justina Timberlake’a, który jest tak przystojny, silny i w dodatku wrażliwy… Czy widzicie dokąd to zmierza?

Zastanawiam się jak Woody Allen, siedzący gdzieś w Nowym Jorku – jak sobie wyobrażam –  w odosobnieniu, pisząc na maszynie tak dobrze zaobserwował i poznał się na międzyludzkich relacjach. Z upływem lat jego opowieści stają się jedynie mniej komediowe, a bardziej emocjonalnie prześladujące.

Jadąc do kina tramwajem zasłyszałem rozmowę telefoniczną: „A na co idziecie? (…) Na nowego Woody’ego Allena? Nie, to ja odpadam”. Ta dziewczyna musiała coś już wiedzieć. Dobre aktorstwo, dobra historia i dobre zdjęcia. Odpowiedź na pytanie, czy emocje z jakimi wyjdziecie z kina po seansie są tego warte, pozostawiam Wam. Polecam jednak poczekać na Star Wars.


OCENA: 3/5 
ATANAZY WOJDAK
Kraków, Mistrzejowice

3 komentarze:

  1. Świetny film, polecam iść na niego a później na Star Wars. Autor tekstu chyba w swoim życiu oglądał tylko Klan i Star Wars poza tym filmem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co autor oglądał poza tym filmem można sprawdzić tutaj http://www.imdb.com/user/ur46059928/. Film raczej dobry, niż świetny, ale nigdzie nie twierdzę, że jest zły. Zły jest jedynie nastrój w jakim mnie pozostawił, co skłoniło mnie do napisania powyższego tekstu.

      Usuń
  2. Świetna recenzja�� fajnie napisany tekst�� nie pierwszy zresztą☺ czytam Twojego bloga od pewnego czasu �� polecam ☺

    OdpowiedzUsuń