środa, 27 września 2017

Chodzenie do żłobka i zerówki (1990 – 1991, 1993, 1996 – 1997). Recenzja

Z góry przepraszam za brak szczegółowości poniższej recenzji, gdyż sięgam pamięcią wstecz dosyć głęboko.
                                         
Chodzenie do żłobka, jak i chodzenie do zerówki są to czynności polegające na byciu zaprowadzanym do instytucji zajmującymi się opieką i wychowywaniem dzieci, zamiast rodziców. Umieszczone w nazwie chodzenie jest tutaj mylące z uwagi na fakt braku własnej woli w owym procesie.
Standardowy zestaw dzieci przedszkolnych,
à la "Ulica Sezamkowa"

Chodzenie do żłobka jest z reguły słabo zapamiętane przez chodzącego, a raczej, oddawanego. Przyczyną tego jest niski level, jak mówią młodzi ludzie. Starzy nazywają to wiekiem. Na podstawie informacji uzyskanych na gorąco od mojej mamy dowiedziałem się, że byłem najmłodszym pensjonariuszem.

Ze swojego, tfu, chodzenia do żłobka pamiętam moment, w którym, podczas wolnego czasu, zwolniła się zabawka – wywrotka. Ochoczo zabrałem się do niej, po czym pani wyciągnęła mi ją z rąk, wzięła mnie na ręcę i usadziła do stołu w celu konsumpcji czegoś niedobrego. O tym, że był to ogromny cios świadczy fakt, że pamiętam o tym do dziś. Nie pamiętam natomiast żadnych sukcesów z tego okresu.

Chodzenie do zerówki ma miejsce w okresie nieco zwiększonej świadomości. Możemy więc np. pamiętać zapach, gdy ktoś wypróżnił się wewnątrz swojej odzieży. W przypadku mojej przygody z zerówką, owe zdarzenie miało miejsce kilkukrotnie, w tym pierwszego dnia. Jeśli pamięć mnie nie myli, nie byłem sprawcą żadnego z tych kazusów.

Najbardziej traumatycznym momentem chodzenia do zerówki jest chwila, gdy jesteśmy tam zaprowadzani  i śniadane okazuje się bardzo słabe. Wtedy lecimy od razu z powrotem z płacem po schodach do mamy, której już tam nie ma. Dramat.

W zerówce dostajemy pierwszy tutorial z języka polskiego. W tamtym czasie już znałem litery i potrafiłem napisać to i owo. Podczas rysowania Królika Bugsa postanowiłem podpisać postać jej nazwą, jednak w dotychczasowym programie zerówki nie przerobiliśmy jeszcze litery „Ó”. Uznałem więc, że nie wolno mi jej tutaj jeszcze używać i podpisałem królika, jako „krulik”. Wnioski wyciągnijcie sami, zachęcam do dzielenia się nimi w komentarzach.

OCENA 1/5

ATANAZY WOJDAK

1 komentarz:

  1. Straszne... :| Do dziś pamiętam zapach przedszkola :O

    OdpowiedzUsuń