sobota, 12 marca 2011

Ci Niemcy...

Ah, ci Niemcy. Od jakiegoś czasu słychać plotki, że Jurgen Klopp ma opuścić Dortmund, na rzecz Bayernu Monachium. Patrzę sobie na tabelę Bundesligi i myślę - o co chodzi? Gdzie jest Borussia, a gdzie jest Bayern? Niemcy są jednak strasznie sztywni i bardzo przywiązali się do układu, że kto tylko zaczyna się na niemieckich boiskach (czy też ławkach trenerskich) wyróżniać, to od razu idzie do Monachium. Bardzo bym sobie życzył, żeby władze Borusii nie dopuściły do tego, by mistrzostwo sezonu 2010/11 (jeszcze nie przesądzone, ale prawie pewne), nie było jednorazowym wybrykiem. Jest szansa na zbudowanie nowej legendy - na zrzucenie z tronu Bayernu na więcej niż jeden rok. Borussia ma młody skład, a jej gra jest pełna polotu. Akurat dzisiejsza przegrana z Hoffenheim, nie ma, moim zdaniem, większego znaczenia. Czekam z niecierpliwością na mecze BVB w Lidze Mistrzów, w przyszłym sezonie - może być bardzo ciekawie, ale na to jeszcze przyjdzie poczekać parę miesięcy.

Ostatnio całkiem dużo pięknych bramek pada w naszej topornej lidze. Średnia bramek na spotkanie też nie wypada tak źle, a przyznam, że znowu przed wznowieniem rozgrywek, zastanawiałem się czy nie zagrać jakieś kolejki u bukmachera z kuponem pt. "wszystkie mecze poniżej 2,5 gola". Na Weszło! chyba już w tym sezonie (a jak nie, to w zeszłym), gratulowano komuś, komu taki kupon właśnie wszedł. Ja, jednak, dalej trzymam się twardo i staram się od bukmacherki trzymać z daleka. Lubię oglądać piłkę z obiektywnym spojrzeniem, a świadomość, że jakiś wynik może mi dać zarobić, nieco mi to psuje. Niektórzy tak lubią - wręcz potrzebują tego, do oglądania meczu - ja nie. Poza tym, nie lubię hazardu i tak jak nie gram w karty, tak samo i w to.

Bardzo przyjemnie patrzy się na grę Wisły. Dziś 2:0 z Widzewem i przyzwoita gra z rywalem, który też wcale się od razu nie położył. Jagiellonia za to się kończy - tak jak się zresztą spodziewałem. Porażka 1:2 z Lechią u siebie i w sumie nic ciekawego na boisku, ze strony niedawnego lidera. Ich miejsce po rundzie jesiennej tłumaczyłem sobie tym, że... tak po prostu wyszło, przy słabej grze... praktycznie wszystkich. Teraz już wszystko wraca do normy i na fotelu lidera jest ten, kto ma być. Oczywiście Wisła, jesienią grała bardzo bezbarwnie, ale uciułała punkty, które teraz - gdy zaczyna się budować na prawdę solidna drużyna - pozwolą jej sięgnąć po tytuł.

Karim Benzema - człowiek, którego nazwisko wykrzykiwałem w tym sezonie wielokrotnie i niestety, nie były to okrzyki radości - dziś bardzo mnie zaskoczył. Wygląda na to, że w końcu zaczyna grać na miarę oczekiwań. Oczekiwań, które już chyba u każdego wygasły. Dziś Francuz zagrał przeciw Herculesowi na prawdę konkretne spotkanie, zdobywając jedyne dwa gole w meczu. Jak jeszcze niedawno cieszyłem się na transfer Adebayora, licząc że to Togijczyk będzie liderem na szpicy, tak teraz cieszę się z tego transferu tylko dlatego, że być może pośrednio wpłynął na motywację Benzemy. Zastanawiam się jeszcze, jaki wpływ na dobrą grę Realu Madryt ma to, że... zagrali drugie spotkanie bez Cristiano Ronaldo. Kto wie, czy dotychczasowa obecność Portugalczyka przez 90 minut w każdym spotkaniu, jednak nieco blokowała grę Królewskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz