wtorek, 8 marca 2011

Powrót

Każdy już wie, że zgubiłem portfel z wszystkimi dokumentami - trochę dupa, że tak powiem. Dziś poszedłem do dziekanatu, by uzyskać informacje co mam zrobić, by otrzymać duplikat legitymacji studenckiej. Myślałem, że pani z dziekanatu sobie jaja ze mnie robi, gdy powiedziała mi, że oprócz podania do dziekana, muszę... zamieścić w prasie ogłoszenie. I to nie, że "zgubiłem i proszę oddać, jak coś" - to jeszcze miało by sens, ale nie szedł bym wtedy do dziekanatu po duplikat. Chodzi o ogłoszenie, że "zgubiłem i unieważniam". Dla mnie to jakiś absurd - że niby po co? Co czytelnik "Wiadomości Zagłębia" ma zrobić po przeczytaniu takiego ogłoszenia? Nie wiem, może źle zrozumiałem, albo coś, ale raczej po prostu ten dziwny kraj, zwany dziekanatem, lubi ostrą przesadę.

Dziś w trakcie zajęć na uczelni, mieliśmy do dyspozycji całkiem pokaźne okienko. Tym razem spożytkowaliśmy je całkiem produktywnie, tworząc piłkę z gazety, folii i taśmy klejącej (pożyczonej od pana konserwatora, pod pretekstem sklejenia zeszytu). Graliśmy sobie w piłkę - a to do celu (popielniczka), a to rozgrywaliśmy lepsze, czy gorsze akcje na bramkę. Po powrocie z uczelni, wspomniałem sobie naszą zabawę, oglądając zaległy mecz 16. kolejki ekstraklasy Jagiellonia - Śląsk. W pierwszych fragmentach spotkania, miałem wrażenie, że to, co widać na boisku przy ul. Słonecznej w Białymstoku, wcale nie jest wiele lepsze od tego, co prezentowaliśmy dziś za gmachem Wyższej Szkoły Humanitas. Smutne, ale i tak oglądałem.

Był też dziś czas na poważny futbol - oczywiście na Camp Nou. To było wiadome, że Barcelona wygra. Czy się to komuś podoba, czy nie, Barcelona jest najlepszą drużyną na świecie. To oczywiście nie znaczy, że musi wszystko wygrać, ale prawdopodobnie tak się w końcu stanie. Ciężko przechodzą mi te słowa przez klawiaturę, przez moją sympatię do Mourinho i Realu Madryt, ale niestety - to nie ich czas.

Wracając do meczu - szkoda mi bardzo Wojtka Szczęsnego, ale to mocny typ, więc na pewno go to nie załamie - jak na niego patrzę, to ciężko mi uwierzyć, że to w sumie mój rówieśnik. Dopiero gdy słucham wywiadów z nim, widzę, że to zwykły, choć oczywiście bardzo pewny siebie, 20-latek. Tylko ciekaw jestem, czy po dzisiejszym występie Wenger nie przeprosi się z Almunią. W końcu Hiszpan bronił bardzo dobrze - w ogóle cała drużyna broniła dobrze, choć bardzo dramatycznie, no i niestety, to za mało. Statystyka - 0 strzałów Arsenalu (jedyna bramka Kanonierów po samobóju) - mówi sama za siebie. No i jeszcze ta czerwona kartka Van Persiego - oj, oberwie się Holendrowi, a przecież miał w tym meczu nie grać z powodu kontuzji.

Jutro obfity, w zajęcia na uczelni, dzień. Prezentujemy z Mateuszem prezentację o Beatlemanii - ciekaw jestem jak to nam wyjdzie. Co prawda miało być o subkulturach, a to w ogóle nie subkultura, tylko raczej kultura masowa i w ogóle, no ale dobra, dobra. Nikt się nie skapnie.

Pozdrawiam.

PS. Tak, powróciłem do pisania. Trochę zmian - oczywiście nowy layout, trochę też będę bardziej przykładał się do stylu pisania. No i zdania, rozpoczynam wielką literą, to już coś! Nie obiecuję regularności - będę się po prostu starał zawsze napisać coś ciekawego. Jak coś się nie spodoba, to proszę o solidny pojazd w komentarzach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz